„Wesele” Stanisława Wyspiańskiego podobnie jak wiele innych
sztandarowych dzieł polskiej literatury doczekało się filmowej adaptacji.
Wykonania jej podjął się jeden z najbardziej znanych polskich reżyserów -
Andrzej Wajda nazywany reżyserem „starej szkoły”. Czy udało mu się nakręcić
adaptację, która oddaje charakter książkowego „Wesela”? Czy film jest w stanie
zaciekawić innego odbiorcę niż uczniowie, którym nie chce się czytać lektury?
Wreszcie. Jak spisali się aktorzy występujący w filmie? Na te pytania postaram
się opowiedzieć w tej recenzji.
Filmowe „Wesele” rozpoczyna się sceną, która nie występuje w
oryginalnym dziele Wyspiańskiego. Jest po podróż orszaku weselnego na
przyjęcie. Po dotarciu do celu rozpoczyna się akcja właściwa będąca już zgodną
z oryginalnym dziełem pisarza. Całość tejże akcji ma miejsce na weselu
chłopskim, na którym bawią się zarówno chłopi jak i arystokracja, z której
pochodzi pan młody. Akcja filmu oparta jest na trzech filarach: zabawie
weselnej, rozmowach bohaterów i odwiedzinach „duchów”.
„Wesele” jest dziełem symbolicznym i obfitującym w ukryte
znaczenia, co sprawia, że nie jest ono łatwe do zekranizowania. Andrzej Wajda
jednak dobrze poradził sobie z ekranizacją przedstawiając obecne w książce
symbole w możliwie łatwy do zrozumienia sposób. Nie wyeliminowało to jednak
sytuacji, w której z powodu chwili rozkojarzenia umyka nam to, co w tym filmie
jest najważniejsze. Ponadto nie wszystkie symbole są zrozumiałe dla
przeciętnego odbiorcy, który nie ukończył filologii polskiej. Nie ma co
ukrywać, że nie jest to film dla każdego. Przeciętny odbiorca w czasie seansu
wynudzi się jak nigdy dotąd.
Na uwagę zasługuje obsada, która jak na polskie standardy
jest gwiazdorska. W filmie wystąpili między innymi: Daniel Olbrychski, Marek
Perepeczko, Franciszek Pieczka i Czesław Niemen, który nadał niesamowity
charakter postaci Chochoła, któremu podłożył głos. Generalizując. Aktorzy
spisali się bardzo dobrze nadając wiarygodności bohaterom.
Podsumowując. „Wesele” jest filmem trudnym do zrozumienia i
nie zawierającym zapierających dech w piersiach scen akcji, przez co nie jest
on w stanie zaciekawić zwykłego widza, któremu wyda się zwyczajnie nudny.
Jednak docenić należy starania ekipy filmowej, która wiernie przedstawiła
historię znaną z dzieła Wyspiańskiego. Osobiście uważam film za przeciętny lecz
jest to bardziej spowodowane niechęcią wobec materiału źródłowego niż błędami
ekipy filmowej, która spisała się naprawdę dobrze.
Ocena: 4/10
matko jedyna... recenzja godna pierwowzoru literackiego :DDD
OdpowiedzUsuń